E-demokracja

E-demokracja
We współczesnym świecie nie pozostało już wiele elementów, które tak mocno i bezpośrednio nawiązują do tradycji średniowiecznych. Pomimo cyfrowej rewolucji używamy mechanizmów, które powstały w wiekach ciemnych, a rozwinięte zostały w XVI wieku - demokracji parlamentarnej. Czy dojrzeliśmy już do zmiany?

Część najbardziej dynamicznych zmian sposobu życia obserwujemy w ostatnim stuleciu, kiedy powszechny stał się dostęp do informacji, do prasy, do komputerów i do Internetu. Dziś na wszystko jest jakaś aplikacja i wszystko musi być cyfrowe. Prawie wszystko. Regularnie, średnio co kilka lat, zostajemy zaproszeni przez rządzących do święta demokracji. Przy pomocy analogowego potwierdzenia naszej tożsamości (np. dowodu osobistego), kartki papieru i długopisu podejmujemy decyzje, które pośrednio i bezpośrednio kształtują nasze życie i rzeczywistość wokół nas. Ta decyzja to wybór reprezentantów w demokracji przedstawicielskiej, w której raz wybrany przedstawiciel będzie teoretyczne reprezentował nas przez czas trwania kadencji. Ukształtowany system jest pielęgnowany przez polityków i kształtowany w taki sposób, aby go utrwalać, a nie zmieniać. A prawda jest taka, że jesteśmy technologicznie gotowi na to, by wybory i referenda zastąpić prawdziwą demokracją bezpośrednią. E-demokracją.

O tym, czym jest i jak wygląda proces przejścia do e-demokracji piszę w artykule „Smartfon i komputer zamiast urny”, w najnowszym numerze Tygodnika Przegląd.

Podczas prac nad artykułem i ich późniejszych recenzji dostałem wiele zarzutów i pytań m.in.:

  • Czy ludzie chcą dużo częściej decydować o swoim kraju?
  • Czy możemy dać ludziom prawo do decydowania o ważnych rzeczach?
  • Czy samo formułowanie pytań nie będzie warunkować podejmowanie decyzji?
  • Czy w czasach wszechobecnych fake news ludzi będą mogli podjąć słuszną decyzję?
  • Czy to nie jest utopia bo wymaga przebudowania fundamentów państwa?

Na każde z tych pytań mam jedną odpowiedź: Zapytajmy i zacznijmy rozmawiać o e-demokracji, bo w Polsce ten temat został zepchnięty poza margines merytorycznej dyskusji. Koncept e-demokracji jest bardzo złożony i wielowymiarowy. W procesie jego definiowania i wdrażania musi nastąpić szereg badań i analiz z udziałem socjologów, psychologów czy politologów.

W tę dyskusję powinni włączyć się eksperci IT, by pomóc określić możliwości technologiczne i koszty w stworzeniu cyfrowych podwalin pod e-demokrację. W rozmowy powinni włączyć się zarówno administratorzy systemów, jak i specjaliści od blockchain, programiści i testerzy, ze szczególnym uwzględnieniem tych, którzy zajmują się bezpieczeństwem. W branży IT budujemy systemy, które gromadzą i przetwarzają wrażliwe dane, zarządzają przepływem pieniędzy i kształtują zachowania miliardów ludzi na świecie. Mam przekonanie, graniczące z pewnością, że jesteśmy w stanie zbudować system, który będzie bezpieczny i pozwoli w sposób bezsprzeczny i transparentny przekazywać decyzje polityczne obywateli.

Zapraszam do lektury publikacji w Przeglądzie i do dyskusji.

https://www.linkedin.com/in/smilgin/

To powinno Cię zainteresować